Wróciły mi moce. Pojawiła się niechęć do pustych ścian, nieurządzonych pomieszczeń i życia niczym na studenckiej stancji.
Przez dwa ostatnie lata nie zrobiłam absolutnie nic w mieszkaniu. Nie miałam na to siły po tych wszystkich perypetiach z remontem, który w sumie trwał rok. Coś jednak drgnęło i znowu rzuciłam się w wir ogarniania przestrzeni.
Poszłam na chaos, najpierw wymieniłam okno, potem odnowiłam podłogę w przedpokoju i pokoju (jak było można zobaczyć tutaj), zamówiłam meble na wymiar do pokoju (w końcu jest gdzie chować rzeczy) i jeszcze czekam na kanapę.
Zajęłam się również dodatkami. Na początek zagospodarowałam ramki o których wspominałam w poprzednim poście.
RAMKI
W pierwszą wstawiłam serwetkę zrobioną na szydełku przez moją mamę, w drugą włożyłam materiał, który pozostał mi po tapicerowaniu tych mebli (wiedziałam, że jeszcze się przyda:). Z jednej strony proste połączenie czerni z bielą, z drugiej wulkan kolorów.
Czas zakasać znowu rękawy i wziąć się do roboty.
Trzeba w końcu zrobić z tego miejsca miejsce do mieszkania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz