środa, 2 października 2013

Handmade, DIY, rękodzielnictwo, a może upcykling?

Jako samozwańcza guru od robótek ręcznych zostałam poproszona przez znajomą z pewnego lokalnego radia o wypowiedzenie się na antenie na temat handmade. Oczywiście nie miałam zielonego pojęcia o handmade, bo ja od DIY jestem, ale niech jej będzie. Podeszłam do tematu dość poważnie - zaczęłam szukać info w internecie. Pełna profeska, nie ma co.

To co mnie zastanowiło, to to, że nie ma nic sensownego napisanego  o samym handmade. Postanowiłam podjąć rękawicę.

Poniżej moje analizy dotyczące handmade, jako sposobie spędzania wolnego czasu, rękodzielnictwa, jako sposobie wytwarzania rzeczy oraz DIY i upcyklingu jako filozofiom życia.

Jest to moje podejście do tematu, więc można polemizować. Wręcz zachęcam...


GŁÓWNE KATEGORIE 

1. HANDMADE

Nie ma co kombinować. Handmade to są po prostu rzeczy zrobione hand made, czyli ręcznie. Chleb może być handmade, przetwory domowe są handmade, szalik też bywa handmade. W gruncie rzeczy, bowiem handmade jest zrobione wiele rzeczy, począwszy od biżuterii aż po odzież z Chin. Nie ma cudów, tam gdzie jest tania siła robocza, tam nie inwestuje się w maszyny. W Polsce nawet produkcja okien jest w dużej mierze handmade (tych z branżuni pozdrawiam machając nożami Carlos;). 

Oczywiście jest różnica między ręcznie zrobionymi a własnoręcznie zrobionymi rzeczami, choć jest to bardziej różnica na poziomie sentymentalnym. 
Jasne, że rzeczy przez nas zrobione są lepsze niż zrobione przez kogoś innego. 
Również powszechnie znaną prawdą jest to, że bardziej grzeje sweter wydziergany przez własną babcię, niż przez cudzą. Tak jak ładniejsza jest broszka zrobiona przez nasze dziecko, niż przez dziecko gdzieś na końcu świata.

Czy produkty handmade są cenniejsze niż te wykonane na masową skalę? Odpowiedź brzmi: czasami.

Jeżeli produkt jest wykonany z sercem, w jednym czy kilku egzemplarzach, to jest to faktycznie coś cennego. 

Nie kupuję (dosłownie i w przenośni) rzeczy oznaczane jako handmade a wykonywane na masową skalę. Jak ktoś ma 30 szt. tego samego egzemplarza w ofercie, to niech się buja, bo to żadne handmade. Kropka. Gdzieś mam te bransoletki z zawieszkami z półfabrykatów, króliki tildowe czy kaboszony z Marlin Monroe.

Według mnie takie przedmioty mają jedynie wartość materialną lub/i artystyczną. Jak są ładne i w przystępnej, adekwatnej do nakładu pracy cenie to ok. Ale nie wmówicie mi, że posiadają wartość dodaną, gdyż zostały zrobione ręcznie. Wszystkie pluszaki są robione ręcznie, tyle, że na przemysłowych a nie domowych maszynach do szycia. No.

Żeby nie było, rzeczy autentycznie handmade i wyjątkowe uwielbiam.

Z pożaru wyniosłabym jedynie 1000 akcji Apple, zdjęcia i szufladę serwet mojej mamy. Czaicie. Cała szuflada ręcznie haftowanych i dzierganych na szydełku serwet i serwetek. Każda inna, każda wyjątkowa. Wszystkie bezcenne.

Bo handmade to też magia. 
To pasja z którą się idzie przez życie.

Tym co są taką pasją zarażeni nie trzeba tego tłumaczyć.
Żaden czas poświęcony na wykonanie swojego małego dzieła nie jest zmarnowanym. Tak przynajmniej uważam.
Zresztą wolę dostać krzywą broszkę, niż proste skarpety na urodziny;)

2. RĘKODZIELNICTWO (ang. CRAFT)

Często zastanawiam się gdzie kończy się handmade a zaczyna się rękodzielnictwo. Dlaczego to drugie określenie zostało wyparte z powszechnego (internetowego) użycia? Jak te dwie kwestie się mają wobec siebie?

Otóż handmade to rękodzieło, a rękodzieło to handmade. Tadaa.... takie odkrycie.

Ja jestem zwolenniczką używania w kontekście twórczości ręcznie wykonanej określenia *rękodzielnictwo*. Rękodziełem jest produkt wytwarzany w sposób nieprzemysłowy. Do rękodzieł można zaliczyć to wszystko co ukrywa się pod hasłem *produkty handmade*. Rękodziełem jest biżuteria ręcznie kompletowana, szydełkowe wytwory, przedmioty z papierowej wikliny, kartki zrobione metodą scrapbookingu itp. 

Niestety rękodzieło w swoim wydźwięku jest przaśne, cepeliowe. Rękodzieło nie jest w powszechnym odbiorze designem, czymś nowoczesnym czy wartościowym. 

Niemniej termin *rękodzieło* zakłada, że jest ono dziełem. Trudno jednak określić tym mianem większość wytworów oferowanych na rynku. Te wszystkie plastikowe koraliki, cekiny i filce na jednej półce z prawdziwymi działami nie leżały (choć zdarzają się wyjątki).

Uważam jednak, że rękodzielnictwo w przeciwieństwie do handmade to jednak coś więcej niż dobre chęci. To wypracowane techniki, warsztat i poważne podejście do tematu. 

Według mnie rękodzielnictwo jest bardziej profesjonalne niż handmade. O stolarzach, kowalach artystycznych, modystach czy bukieciarzach (nie mylić z kwiaciarzami) nie powiemy, że zajmują się handmadem. Oni zajmują się rękodzielnictwem lub jeszcze profesjonalniej - rzemieślnictwem. 

W mojej opinii różnica na linii hadnade - rękodzieło leży w profesjonalizacji tego drugiego. 

Tym samym określanie siebie rękodzielnikiem to już pewne zobowiązanie. Nie jest to już taka zwykła dłubanina. Jest to swoista deklaracja: lubię coś wytwarzać i traktuję swoją robotę poważnie, wiedzcie o tym.

A wspominając o dłubaninie...

3. DIY (pol. zrób to sam)

Do It Yourself (DIY) i Zrób To Sam (ZST) to synonimy. DIY to nic nowego. W Polsce myśl kombinatorska miała swoje początki dawno, dawno temu. Najlepszym dowodem są stale zalegające w bibliotekach książki o majsterkowaniu (sama posiadam solidną kolekcję), szyciu, dekorowaniu mieszkań czy wykonywaniu własnymi nakładami mebli i przedmiotów użytkowych. Uwielbiam te książki. Jak mawiają dziadowie "teraz takich już nie robią". I jest w tym jakaś prawda.

Według mnie już nie ma usystematyzowanego podejścia do zagadnień ZTS. Nie ma po prostu takiej potrzeby. Sklepy są pełne dóbr, więc już nie trzeba kombinować. Nie trzeba przerabiać, przycinać, dopasowywać. Nie trzeba uczyć ludzi jak mają sobie radzić, gdy nie ma niczego a żyć się na poziomie chce. W sklepach jest wszystko gotowe. Nie trzeba się wysilać.

Niemniej i dziś jest popyt na ideę ZTS. Są bowiem ludzie, którzy nie lubią kupować albo wydawać pieniądze na rzeczy, które są w stanie zrobić sami niskim nakładem prac i środków.

Mnie na przykład szlag trafia jak muszę wydać kasę bez sensu. Potrzebuję stolik nocny, to sobie składam 2 skrzynie po warzywach i mam stolik. Rozwiązanie funkcjonalne i ekonomiczne.

Zresztą fani DIY doskonale wiedzą, że NIE WSZYSTKO TRZEBA KUPIĆ.

W ZTS fajne jest również to, że tu nie chodzi o konkretną technikę, tylko o konkretne rozwiązanie problemu. Potrzebujesz łóżko? Zbijasz sobie łóżko. Chcesz coś powiesić nad łóżkiem? Kombinujesz co by tam można było umieścić. Łóżko jest brzydkie? To szyjesz sobie narzutę. Nie ograniczasz się tylko do tego co umiesz zrobić, ale starasz się nauczyć czegoś, co pozwoli ci uzyskać zamierzony efekt przy pomocy dostępnych środków.

I tu pojawiają się upcyklingowcy...

4. Upcykling

Jest to ubogie rodzeństwo DIY.
Jak cię nie stać na płytę pilśniową, to idziesz do piwnicy, patrzysz co masz i sprawdzasz czy to się nada na podróbę.
Takie DIY w czasach kryzysu.
Upcykling to koncepcja, która zakłada że PO CO ROBIĆ, JAK MOŻNA PRZEROBIĆ.
Bardzo nie konsumpcyjne podejście, przyznacie.

Sytuacja jest taka, że każdy upcykling jest DIY ale nie każde DIY jest upcyklingiem. 
Kto miał logikę na studiach to wyczai zależność.



Podsumowując, o ile w przypadku rękodzieła mówimy o rękodzielnikach, to w przypadku DIY i upcyklingu możemy mówić o majsterkowiczach. *Majsterkowicz* to bardzo szerokie pojęcie, ale według mnie najbardziej adekwatne. 


Mamy zatem trzy typy ludzi zajmującymi się "pracami ręcznymi":

- rękodzielnicy - hobbyści i pasjonaci, często ukierunkowani na jedną technikę,

- rzemieślnicy - profesjonaliści, trzepiący na swoich umiejętnościach grubą kasę

- majsterkowicze - nie wiadomo co naprawdę robią, ale mają własny garaż/piwnicę/szopę w której cały czas przebywają i coś tam dłubią,

Kogoś pominęłam;)?



2 komentarze:

  1. Ja chyba kwalifikuję się do większości kategorii:) Nie dziwne, ze cały rozwój diy przypadł na kryzys. Bieda jednak wyzwala twórcze myślenie. Ja jestem za, nie za biedą ale za wykorzystywaniem tego co już jest, za nadawaniem rzeczom 2 życia, przerabianiem, majsterkowaniem i wykorzystywaniem potencjału tego co już powstało.

    OdpowiedzUsuń