czwartek, 4 października 2012

{DIY} Renowacja lustra


Z tym lustrem to cała opowieść. Pewnie ktoś sobie pomyśli,że to głupota opisywać to, jak się przemalowało lustro. Że niby nic wielkiego. Ja to wiem, ale to nie byle jakie lustro...

To lustro zostało zrobione w latach 70. przez mojego wujka, który był spawaczem. To był jeden z jego pomysłowych wytworów. Wierzę, że jak je robił, to musiał być z siebie dumny. Takich rzeczy nie robi się "byle jak". Po nich po prostu widać, że ktoś włożył w nie kawałek serca lub przynajmniej sporo czasu. Tak czy siak, lustro leżało ostatnie 25 lat w piwnicy. Ponoć nie pasowało do naszego mieszkania. Tu się zgodzę. Na pewno nie pasowało do obłożonego ze wszystkich stron boazerią przedpokoju. Jednak ja zawsze wiedziałem, że je chcę i co jakiś czas upewniałam się, czy przypadkiem nie zostało wyrzucono. Gdy się wyprowadzałam na swoje, to to lustro było pierwszą rzeczą jaką spakowałam - było moim najcenniejszym trofeum. 

Problem był taki, że samo lustro było strasznie zniszczone (40 lat z czego 25 w piwnicy zrobiło swoje). Rama była do cna przeżarta rdzą a szklany pakiet odrapany. Na szczęście takie przeszkody, to żadne przeszkody, więc lustro odrestaurowane wisi już sobie w moim przedpokoju.

Renowacja odbyła się w trzech etapach:
  1. Pozbycie się rdzy
  2. Pomalowanie obiektu
  3. Wymiana pakietu szklanego
W kwestii pozbycia się rdzy pomocne były trzy przedmioty: szczotka druciana, papier ścierny i miniszlifierka. Miniszlifierka była przydatna w tych miejscach do których papier nie docierał.



Gdy udało mi się oczyścić ramę, to pomalowałam ją białą, akrylową farbą do kaloryferów. Nie nadawała się ona do malowania bezpośrednio na rdzę, więc trzeba było naprawdę dokładnie oszlifować wszystkie elementy. Pewnie mogłabym użyć farby do malowania na rdzę, ale takiej nie miałam i nie widziałam sensu kupowania takowej. Szczególnie, że w domu już była farba do kaloryferów (została z zeszłorocznego malowania u mojej mamy).

Inną rzeczą jest to, że farba, której używałam była wodnorozpuszczalna, czyli nie potrzebowałam rozpuszczalników do mycia pędzli ... czy siebie. Dla mnie to wielki atut. Dodatkowo, farba ta nie śmierdzi.



Można się dziwić, że wszystkie czynności robiłam kiedy lustro było w ramie, jednak kwestia była taka, że renowacja trwała 2 tygodnie (z uwagi na brak czasu) a to było moje jedyne lustro w domu. Problemu by nie było, gdyby pakiet szklany był łatwo wyciągalny, jednak zaczepy mocujące były bardzo stare i tak naprawdę pozwalały na jednorazowe zamknięcie i otwarcie. W związku z tym, lustro było malowane wisząc. Żaden fachowiec by tego nie polecił, ale cóż, jak chce się malować i używać jednocześnie to trzeba iść na kompromisy. Dodatkowo, wiedząc, że zaraz będę robić remont, nie przejmowałam się niczym i w trakcie malowania ramy nie bałam się pobrudzić ściany. Zresztą malowanie po akrylowej farbie nie jest problemem.

Hasło przewodnie: FARBA DO KALORYFERÓW PRZYJACIELEM TWOJEGO DOMU! :)

3 komentarze:

  1. lustro zaiste jedyne w swoim rodzaju
    podziwiam efekt koncowy

    OdpowiedzUsuń
  2. ładniunie!
    w temacie: w piwnicy u moich Dziadków stoi piękny stary drewniany stół mojej Prababci. zaczęłam go renowywać nawet, ale... no cóż,zawsze cos ważniejszego. Teraz oswiadczam, że go zrenowuję ostatecznie tej wiosny. Takie rzeczy mają duszę.

    OdpowiedzUsuń