piątek, 31 sierpnia 2012

Take things as they are


Przypadkowo w szale zrywania boazerii wyrwałam dzwonek do drzwi. Uznałam, że nie potrzebuję nowego.
Po kiego mi niby dzwonek? Że ludzie nie zadzwonią? A to muszą w ogóle dzwonić? Niech pukają. 
Tak oto znalazłam rozwiązanie problemu - pogodziłam się z nim. Nie mam dzwonka i żyję. Można? Można.

W tym miejscu chciałabym przedstawić jeden z moich gadżetów: wytłaczarkę etykiet DYMO.


Ta wytłaczarka została wykorzystana m.in. do oznakowania włącznika dzwonka.

DYMO JUNIOR  jest to takie urządzonko, posiadające wewnątrz jednolitą (w moim przypadku czarną) taśmę, którą można wytłaczać na biało dzięki ręcznie obracanemu alfabetowi.
Jak widać drukarka ta nie ma polskich znaków, znaków matematycznych, czy znaków interpunkcyjnych (z wyjątkiem kropki).

Drukarka ta jest prostą konstrukcją mechaniczną. Nie wymaga użycia prądu. Ma dość ograniczone zastosowanie, niemniej ja uważam, że jest to coś co miło mieć w skrzynce z narzędziami. 

Wytłaczarkę Dymo Junior można kupić za ok. 30 zł. Przyznam, że ja ją dostałam w programie lojalnościowym jednej z aptek. Czy bym ją kupiła za tyle ile kosztuje? Raczej nie, ale to dlatego, że jestem raczej skąpa. Na pewno cieszyłam się, że ją dostałam. Z pełną świadomością mogą tę wytłaczarkę  polecić na prezent dla craftujących osób. 

Z zalet mogę wymienić:
+ wytrzymałość etykiet,
+ uniwersalne zastosowanie,
+ prostotę obsługi.

Do wad należą:
- absurdalnie wysoka cena oryginalnych taśm wymiennych (73 zł za 7m taśmy),
- często wytłaczane liter są krzywe i niezbyt widoczne,
- brak polskich liter,
- brak znaków interpunkcyjnych.

Ma ktoś z Was wytłaczarkę Dymo? Jaka jest Wasza opinia?

Edit:
Okazało się, że na Allegro można kupić taśmy wymienne Dymo za ok. 10 zł za 3m. Jest to kolejny przykład, że cena oryginalnych zamienników są dalece zawyżone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz